piątek, 26 lipca 2013

2.♥

Ktoś zaczął skakać po łóżku, więc podniosłem powieki budząc się. Ujrzałem Roześmianą buźkę Debby.
-Cześć słońce- przywitałem ją.
-cześć- nagle blondynka opadła na łóżko. Powoli zaczęła wybudzać się tez Amanda.
-hej mamo.
-Cześć myszko. Jak było wczoraj?- zapytała przytulając Deb
-Super, śpiewałam na takiej dużej scenie
-Naprawdę? To ci zazdroszczę.- Amanda spojrzała na mnie i się uśmiechnęła na powitanie.
-Cześć kochanie. Dobra Debby muszę cię zwieźć do przedszkola.
Od razu mała blondynka posmutniała powoli stoczyła się z łóżka i poszła ubrać się do pokoiku
-Pójdę jej pomóc- powiedziała Amanda i pocałowała mnie w policzek
Gdy do nich poszedłem, dziewczyny urzędowały w kuchni.
-Debbi gotowa?-zapytałem
-Tak tato.
-To chodź bo się spóźnimy - mała podeszła do mamy i przytuliła ja na pożegnanie.
Wziąłem ją do auta i ruszyliśmy do przedszkola. Na miejscu zaprowadziłem ją do budynku i pożegnałem się
-Niedługo po ciebie wrócę obiecuję- przytuliłem moją córeczkę i wyszedłem z pomieszczenia
Wsiadłem do auta i wróciłem do domu. Na stole znalazłem kartkę od Amandy. "Wezwali mnie do pracy będę wieczorem ".Westchnąłem i poszedłem na kanapę Włączyłem telewizor i zacząłem latać po kanałach . Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Potem zrobiłem jakiś obiad i wziąłem się za pisanie piosenki, a gdy przyszedł czas pojechałem po Debby. Odebrałem małą z przedszkola i zajechałem po Amandę do pracy. Wybiegła z budynku od razu wsiadając do auta
-Mam dla ciebie niespodziankę.- powiedziałem całując moją żonę na powitanie
-Tak?
-Wychodzimy dziś na kolację a potem niespodzianka.-powiedziałem uśmiechając się
-No dobrze- cmoknęła mnie w policzek.
dojechaliśmy do domu. Debby wbiegła do mieszkania od razu siadając przed telewizorem
-A co będzie z Deb- zapytała się zaciekawiona kobieta.
-Zayn z Perrie się nią zajmą
-Widzę że wszystkich zaangażowałeś w ten plan- pomału zaplotła ręce na mojej szyi.
-No musiałem- pocałowałem ją czule w usta,
Po pół godzinie byłem gotowy w przedpokoju czekałem na Amandę oraz na Zayna i Perrie którzy mieli zaopiekować się małą.
Para pojawiła się już po chwili. Przywitali się z nami i poszli do Debby.
W końcu mogliśmy spokojnie spędzić czas tylko we dwoje.
Wybraliśmy się z Amandą na kolację to jednej z restauracji. Było romantycznie. Czułem się jakbym był na pierwszej randce. Później poszliśmy na spacer. Wyglądaliśmy jak para nastolatków zakochana w sobie na zabój. Park o tej porze był opustoszały a drogę oświetlił nam księżyc
Splotłem nasze dłonie śpiewając żonie jej ulubioną piosenkę. Z jej twarzy nie schodził uśmiech. Kochałem go nadawał mi sens życia. Nie mógłbym stracić Amandy. Mojego szczęścia;.
Nagle w naszą stronę zbliżała się czarna postać.
Myślałem, że nas minie, ale tak nie było.
-Dawaj kasę!- usłyszałem nagle
-Amanda spokojnie- zaczęliśmy się cofać.
-Głuchy jesteś, dawaj kasę!- powtórzył
-Dobra- coś rzuciłem w jego kierunku
Myślałem że odejdzie ale on wyciągnął pistolet i zaczął mierzyć w Amandę.
-Nawet się nie waż do niej strzelać!- przesunąłem ją za siebie
-Niall boję się- kobieta szepnęłam mi do ucha
-Spokojnie skarbie- cały czas się cofaliśmy,
Nagle odwróciłem się aby ją objąć. Strzał został wymierzony, ale w Amandę, ale to ja ją uchroniłem.
Powoli osunąłem się po jej ciele. postać która strzelała już dawno gdzieś uciekła
-Niall co ci jest?- spytała roztrzęsiona blondynka
Nie mogłem już oddychać. Nie mogłem się poruszyć.
-Ej... nie możesz, nie możesz mnie zostawić. Potrzebuję cię Niall!- krzyczała a jej anielską twarz obmywały łzy.- spokojnie wytrzymaj dzwonie po karetkę- w tym momencie wyciągnęła telefon i wybrała numer alarmowy
Ale ja już nie mogłem. trzymała moją dłoń, a ja ostatni raz ją uścisnąłem.
-Kocham cię- tyle słów udało mi się powiedzieć.
Potem zamknąłem oczy i odszedłem z tego świata.

sobota, 20 lipca 2013

1.♥

Przebudziłem się pierwszy. Zsunąłem się z łóżka i odsunąłem zasłony okien wychodzących na mało ruchliwą ulicę.Lekko odwróciłem się w stronę mojej żony, która właśnie przecierała zaspane oczy.
-Dzień dobry kochanie- uśmiechnąłem się do niej.
-Dzień dobry-odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
-Zaraz wrócę tylko przygotuje pani śniadanie- odwróciłem się do drzwi.
-Już tęsknię -odpowiedziała puszczając oczko
Zaśmiałem się pod nosem i poszedłem do kuchni.
-Tatusiu!- do pomieszczenia wbiegła 4-letnia Debby.
-Tak kochanie?-zapytałem podnosząc małego urwisa
-Pójdziemy dzisiaj na spacer z wujkiem... jakimś wujkiem?
Zaśmiałem się delikatnie
-Oczywiście tylko musisz się ubrać i zjeść śniadanie
-Dobrze. Puść mnie.
Postawiłem Deb, która natychmiast pobiegła do swojego pokoju. Zająłem się natomiast robieniem naleśników. Po paru minutach w kuchni pojawiła się rozpromieniona Amanda.
-Pięknie wyglądasz- szepnąłem przygryzając płatek jej ucha
-Dziękuję, ale uważaj Debby w każdej chwili może wejść- odpowiedziała. Zawsze martwiła się o wszystkich tylko nie o siebie ,kochałem ją za to.
-A czy ja coś robię kotku?- odsunąłem się nakładając śniadanie na talerze- Debby!
Nagle z pokoiku wybiegł mały szkrab. Wszyscy zajeli miejsca a ja osobiście podałem do stołu.
Zjedliśmy śniadanie rozmawiając i śmiejąc się.
-Wujek Lou. Chcę, żeby z nami poszedł wujek Lou.
 -Jasne pójdziemy z wujkiem Louisem.
-Kochanie zostajesz, idziesz do pracy czy idziesz z nami?- spytałem wstając od stołu i sprzątając.
-Zostanę w domu. Muszę trochę popracować. Mam zaległy reportaż- powiedziała leniwie Amanda wiedziałem, ze ma ochotę wybrać się z nami.
-No trudno. A my pójdziemy przed obiadem na lody- zwróciłem się do córki- I jak chcesz to tata zabierze cię na dzisiejszy koncert hmm?
-Taak.- mała zaczęła biegać po całym pokoju z radości.
-Spokojnie, bo się przewrócisz i uderzysz- zaśmiałem się i wziąłem ją na ręcę- To my wychodzimy. Wrócimy na obiad skarbie- pocałowałem żonę i wyszlismy z mieszkania.
Powoli zbliżaliśmy się do parku gdzie czekał już na nas Louis.
-Cześć stary- przywitałem się.
-O cześć. Witaj księżniczko - chłopak przywitał się z Debby przytulając ją
-Cieść wujku. Będe na koncerrrcie.
-Naprawdę? A kto cię zabiera?- Lou specialnie udawał zaszokowanego, aby wzbudzi większą radość u małej.
-Tata! Naprawdę- mówiła z ekscytacją, a ja się usmiechałem. Moje maleństwo kochane.
-To masz chyba fajnego tatę- powiedział uśmiechnięty chłopak
-Ty też jesteś fajny, ale kocham tatusia- objęła moją szyję.
-No chyba z tatą nie wygram. - brunet poczochrał głowę dziewczynce i po chwili ruszyliśmy przed siebie.
Spacerowaliśmy długo i tak jak jej obiecałem poszliśmy na zimny deser. Dziewczynka świetnie się bawiła. Gdy wróciliśmy do domu chciała od razu, abym ją położył do łóżka, bo był zmęczona.
Przed snem powiedziała mi, żebym ją obudził aby zdążyła na koncert. Wychodząc z pokoju na do widzenia pocałowałem ją w czoło i przeszedłem do salonu gdzie pracowała Amanda
-Jak ci idzie?- spytałem kładać swoje dłonie na jej kościstych ramionach.
Blond włosy zasłaniały jej lekko zaróżowione policzki, gdy się pochylała.
-Już kończę.- powiedziała nie odrywając wzroku od komputera.
-To dobrze- usiadłem na kanapie włączając telewizor.
Po parunastu minutach dziewczyna zamknęłam laptop i uśmiechnęła się radośnie
-W końcu skończyłam- popatrzyła na mnie i pocałowała w policzek
-Cieszę się- posłałem jej czuły uśmiech i wróciłem do oglądania meczu
Amanda położyła głowę na moim ramieniu i ne wiem kiedy zasnęła. Gdy nadszedł czas, abym musiał już zacząć się przygotowywać, wziąłem ukochaną na ręcę i zaniosłem do sypialni.
Kładąc ją powoli na łożko przebudziła się.
-Śpij- powiedziałem cicho przykrywając ją kocem
- Zaraz wstanę muszę wybrać Deb- szepnęła zamykajac oczy
-Spokojnie, śpij- poszedłem do pokoju córeczki budzić ją- Wstawaj aniołku
Dziewczynka lekko otworzyła zaspane oczy i uśmiechnęła się w moją stronę.
-Musimy się ubrać- wygrzebała się z kocyka i stanęła przede mną.
Podszedłem do szafki z ubraniami którą otworzyłem i zamurowało mnie. Nie wiedziałem co wybrać.
-Ym... w co cię mam często ubiera?- spytałem zakłopotany
Debby zaśmiała się cicho i wskazała paluszkiem bluzkę leżącą na krześle wraz ze spódniczką.
Odetchnąłem z ulgą i ubrałem dziewczynkę.
-A włoski?- zapytała dziewczynka pokazując na piękne blond loki
-Już..kucyka ci zwiąże ok?
-No dobra- powiedziała zawiedziona blond dziewczynka. Szybko wdrapała się na krzesełko i podała mi grzebień.
Spróbowałem jednak zrobić warkoczyka i jakoś wyszło
To byl mój debiut fryzjera.
-No zeskakuj. fryzura gotowa- powiedziałem zadowolony
-Dziękuję!- pocałowała mnie w policzek.
Ja się również ubrałem i mogliśmy jechać. Jeszcze na chwilę zajżałem do sypialni aby wzrokiem pożegnać Amandę i ruszyliśmy do samochodu. Wpiąłem dziewczynkę w fotelik i pojechaliśmy pod arenę.Przy wejściu kumoulowały się miliony dziewczyn ,które chciały wejśc do środka. 4-latka przyglądała się na nie ze zdziwieniem.Weszliśmy tylnym wejściem dla nas i zabrałem ją do garderoby
-Posiedzisz tu chwilę a ja pójdę przywitać się z paroma osobami zaraz po ciebie wrócę. Dobrze?- wytłumaczyłem wszystko Debby, która siedziała na dużej skórzanej kanapie
Pokiwała tylko głową i poszedłem w odpowiednim kierunku. Gdy przywitałem się z chłopakami dyrektor koncertu omówił z nami szczegóły występu. Po około 20 minutach wróciłem do córki.
Stała na środku garderoby śpiewając.Lekko się zaśmiałem. Wiedziałem, że pójdzie w moje ślady.
-Tatuś- podbiegła do mnie przytulając się.
-Gotowa?- zapytałem ją
-Przecież to ty będziesz śpiewał- zrobiła śmieszną minę.
-Tak ale zaśpiewasz razem ze mną. Chcesz?
Zrobiła duże oczy.
-Chcę!
-Pamiętasz tą piosenkę którą śpiewałem ci codziennie na dobranoc? - miałem na dzieję, ze tak bo jesli nie byłem w kropce
-Tak, przecież znam ją na pamięć.
Kamień z serca -pomyślałem.
-Uwaga czas wychodzić- powiedział realizator idąc po korytarzu.
Wziąłem ją za rączkę i poszliśmy do chłopaków gdzie nas podpięto do elektroniki
Na sali zapanowała ciemność. Debby lekko się wytsraszyła i ścisnęła moją rękę.
-Spokojnie nie bój się jestem tutaj- szepnąłem do dziewczynki.
powoli w ciemnościach ruszyliśmy na scenę w słuchawce usłyszałem dzwięk rezysera wchodzicie za 3 2 1 i nagle blask reflektorów wzrócił się na nas. Na arenie panowała ciemność a w centrum uwagi znajdowało się moje dziecko byłem z niej dumny.
Kucnąłem przy niej mrugając.
-Ty i ja. Pamiętasz? Nasz team- uśmiechnąłem się do niej szeroko.
Pokiwała główką a ja zacząłem przygrywa na gitarze. Dziewczynka przytknęłam mikrofon do ust i zaczęła spiewa.
Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me.
W refrenie przyłączałem się do mojej piosenkarki. To było cudowne po zakończeniu piosenki zrobiła piękny ukłon. A ja przejąłem mikrofon.
-Zejdź teraz do cioci- wskazałem na Perrie stojącą za kulisami.
Mała szybko pobiegła za kulisy
-Kochani za nami występ małej debiutantki miejmy nadzieje, że kiedyś dołączy w nasze szeregi- zaśmałem się znacząco. A teraz czas zacząć zabawę.- Wtym momencie na scenę wbiegła reszta zespołu.
Świetnie się bawiliśmy. Daliśmy wspaniały popis i wreszcie mogłem wrócić do Debby, która dzielnie na mnie czekała. Była bardzo zmęczona z powodu późnej godziny. Zabrałam ją od dziewczyn i siekrowałem się do samochodu. Zasnęła mi w czasie drogi. Wniosłem ją do mieszkania od razu idąc do jej pokoju. Zdjąłem jej buciki i położyłem na łóżku przykrywając kołdrą. Kucnąłem na chwilę przy niej i ucałowałem jej rączkę.
-Mój skarb- wyszeptałem i wstałem, aby opuścić pokój Deb.
Sam ledwo patrzyłem na oczy. Kierowałem się do sypialni. W mieszkaniu panowała ciemność nie chciałem nikogo obudzić. Wszedłem do naszego pokoju po cichu. Zdjąłem z siebie koszulkę i przebrałem spodnie na dres, kładac się do łóżka. Zwrócony w stronę Amandy, zasnąłem otulając ją ramieniem.

~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~

Za nami pierwszy rozdział akcja jeszcze się nie rozkręciła ale mam nadzieję że podoba wam się opowiadanie. Komentujcie i wyrażajcie swoją opinię. Do napisania za tydzień. Ruda ;*

poniedziałek, 15 lipca 2013

Prolog.

Leżałam cala zapłakana na betonowym asfalcie.
Samotna w ciemną noc. Nie wierzyłam w te wydumane bajeczki choć było w nich ziarnko prawdy, lecz cale te historie były niedorzeczne.Przecież to niemożliwe żeby on... nie na pewno nie.
Przetarłam rozmazany makijaż i spojrzałam lekko w gore.
-Amanda...- usłyszałam
-Nie wiedziałam skąd wydobywa się głos. Głos, który był mi znany. Nagle na ciemnogranatowym niebie rozbłysło światło.
-Amando- usłyszałam jeszcze raz mrużąc oczy. Nie wierzyłam w to co widziałam.
Powoli zbliżała się do mnie postać. Postać która była mi znana bardzo dobrze. Wyciągał do mnie swoją bladą rękę
Byłam lekko zaszokowana jak to możliwe. Pomaku moja dłoń wędrowała w jego kierunku.
-Jestem tu- zbliżał się do mnie, aż był obok
-Jak to możliwe przecież ty... ty...-nie potrafiłam tego wydusić z siebie
-Jestem tu- powtórzył ujmując moją twarz w dłonie.
 -czy to sen?-spytałam uśmiechając się przez łzy
-Nie- złożył na moich ustach delikatny pocałunek
Od kilku miesięcy na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Oddalam pocałunek nadal nie wierząc
-Jak to możliwe?-zapytałam po chwili
-Nie wiem kochanie
-Czy zostaniesz już na zawsze?-spytałam z nadzieją.
-Nie mogę
-Ale jak to? nie zostawiaj mnie? ja sobie nie poradzę-moje dłonie drżały jak oszalałe
Nie mogłam jego teraz stracić.
-Nie mogę z wami zostać. Dbaj o naszą córkę, a ja zawsze będę obok
-Nie proszę, nie odchodź.-moja ręką trzymała go kurczowy, gdy chłopak powoli odchodził.
-Kocham cię Amando.
Blada postać powoli oddalała się w stronę światła, a ja byłam bezsilna.
Twarz schowalam w dloniach i zaczelam plakac. Wszystkie uczucia powrocily. moje serce zaczelo bic na nowo. Ale musiałam żyć dalej. On wcale nie odszedł. On jest obok mnie.
Nagle poczułam sile której nie mogłam zmarnować.Poczułam, że muszę wytłumaczyć śmierć ukochanego.
~~~~~*~~~~ 
Cześć, jesteśmy z prologiem. Dlaczego on umarł dowiecie się w następnych rozdziałach. Na wszystkie pytania znajdziecie wyjaśnienie.
POLECAM:
 http://just-one-sweet-bite.blogspot.com/

piątek, 12 lipca 2013

Witamy

Witamy na nowym blogu, naszym nowym blogu. Będzie to kolejna niezwykła historia. Odbiegająca od pozostałych. Postaramy się Was zaciekawić i nie zanudzić.
Prolog pojawi się już nie długo.