piątek, 6 września 2013

9 ♥

Już z samego rana odwiedziłem mój dom. Wszedłem do pokoju córeczki i patrzyłem jak śpi.
Spała jak aniołek. Usiadłem na krześle które stało obok łóżka
Wziąłem ją za rączkę chociaż wątpiłem czy poczuje. Chciałem aby teraz to Harrego nazywała tatą
Lekko się uśmiechnąłem i czekałem aż się obudzi. Tak bardzo przypominała Amande.
Blond falowane długie włosy i ten śliczny uśmiech-Tatusiu wiem że tu jesteś- przetarła oczka
Zdziwiłem się a na mojej twarzy pojawił sie szczery uśmiech.
-Przytulisz mnie?
Bez zastanowienia otuliłem ją swoimi ramionami.
-Chcesz ze mną porozmawiać?- spytała
Nie wiedziałem co powiedzieć na swój wiek była bardzo inteligentną dziewczynką
-Bo ja chciałam ci powiedzieć ze bardzo cię kocham. I tęsknię ale wiem że z aniołkami będzie ci lepiej. I nie mów mamie ale nie lubię jak płacze
Wzruszyłem się. Nie myślałem że mam tak wspaniałą córeczkę. Tak bardzo żałuje że nie zobaczę jak dorasta. Że to nie ja poprowadze ja do ołtarza. Że nie bedę przy niej. Nie będę jej dawać wsparcia
Postanowiłem zebrćc sie w sobie. Podszedłem do biórka i napisałem Debbi małe pożegnanie. " tatuś cię kocha i kochać będzie na górze z aniołkami będzie patrzył na ciebie i prowadził przez życie. Na pożegnanie pomachaj tatusiowi"
Dziewczynka usiadła na podłodze ocierając łezki- Kto będzie teraz moim tatusiem
Nie wytrzymałem upadłem na podłogę a łzy płynęły bez opamietania. Twoim tatusiem będe ja na zawsze ale teraz zastąpi mnie Harry to on będzie się opiekował toba tutaj a gdy przyjdzie czas spotkamy się. Będę czekał na ciebie. To tyle ile udało mi się napisać.
-Dobrze. A ja obiecuję że będę grzeczna żebys się nie złościł.
Pap Tatusiu
Zaśmiałem się lekko. Na do widzenia napisałem żegnaj Debbi. Lecznie na zawsze. twój tatuś. I wyszedłem. Musiałem to zrobić bo później nie miał bym siły.
Ona była taka cudowna i grzeczna. Nie było osoby która jej nie kochała. Po cichu wszedłem do sypialni
Obawiałem się co w niej zastanę.
Moim oczom ukazał się widok Harryego i Amandy przytulonych do siebie
Przyznam że zabolało. I to bardzo. Lecz Amy w końcu się uśmiechnęła.
-Nie mogę wam zabraniać bycia szczęśliwym- powiedziałem do siebie
Ostatni raz przejechałem dłonią po ciele mojej żony.
Poruszyła się delikatnie.
Odruchowo wycofałem się. Nie chcicałem jej zbudzić. Teraz gdy się pożegnałem byłem gotowy na spotkanie z moim mordercą.
Wyszedłem z pokoju a zaraz z domu. Musiałem znaleźć Justina. On zagrażał mojej rodzinie
Nie mogłem pozwolić aby stała się im jakakolwiek krzywda.
Wszedłem do jego domu zwalając wszystko co mogłem a mogłem dużo bo buzowała we mnie złość
Wystraszył się.
-ktos tu jest? -zapytał przerażony
Tym razem go popchnąłem
A na komputerze wystukałem pożegnanie. Teraz to ja zabije ciebie. Szykuj się. Zapłacisz za swoje czyny.
Od razu spanikował
Demolowałem mu dom jak tylko mogłem
Markerem na ścianie napisałem "koniec jest bliski"
Cały się trząsł chciał uciec ale zamknąłem mu drzwi
-Proszę nie óob mi krzywdy.-w jego głosie była litość
Uderzyłem go i rozwalając coś jeszcze, wyszedłem.
Poczółem ulge. W końcu wyładowałem moją złość.
Wciągnąłem powietrze i poszedłem się przejść.

***

Obudziłem się trochę po 9. Amanda jeszcze spała.
Powoli przetarłem oczy i uśmiechnąłem się.
Przejechałem dłonią po jej policzku.
Dziewczyna lekko się poruszyła. Oparłem głowę o rękę i przyglądałem się blondynce.
Była po prostu piękna. Kochałem jej głos, jej uśmiech, jej oczy, ją całą.
Lecz czułem się jakbym odbierał Niallowi jego część.
Nie chciałem tego robić. To był mój przyjaciel, nie miałem prawa wchodzić w jegożycie.
Tylko że już go nie ma. A raczej nie bedzie. Nagle dziewczyna przebudziła się
Odsunąłem się od razu.
Chciałem aby to ona zrobiła pierwszy krok
Otworzyła powoli oczy, przeciągając się. Spojrzała w moją stronę i lekko się uśmiechnęła.
-Witaj -powiedziałem na dzień dobry uśmiechając się przy tym
-Cześć. Wyspałeś się?
-Jak nigdy.
Usiadła całując mnie w policzek.
-Ja też. Od dawna tak nie spałam. Dziękuję, że byłeś
Lekko się zdziwiłem. -polecam się na przyszłość -odpowiedziałem i wstałem z łóżka
-Przebiorę się i zaraz przyjdę. Zostaniesz na śniadanie prawda?- stanęła przede mną.
-Z miłą chęcią- ostrożnie przeciągnąłem ręką po jej ramieniu
-Więc zaraz wracam- musnęła wargami moją szyję i wziąwszy ubrania weszła do łazienki
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szaleństwa
Była cudowna ... Westchnąłem i poszedłem do salonu. Pozwoliłem sobie sam zacząć robić śniadanie dla dziewczyn.
Debbi nagle wybiegła z pokoju z kartkami papieru.
-Wujku mogę ci coś pokazać?- spytała cicho
-Jasne masz nowe rysunki?-zapytałem podnosząc ją i całując w policzek
-Nie- pokręciła główką-To tatuś mi napisał dzisia
Zdziwiłem się. Szybko zabrałem kawałek papieru od dziewczynki.
Zacząłem je przeglądać dokładnie studiując tekst
Moje oczy się zeszkliły. Oparłem ręce o blad i spóściłem głowę
-Harry co się dzieję?- do kuchni weszła Amanda każąc Debby iść oglądać bajki
Nic nie mówiąc wręczyłem dziewczynie kartki
-Matko...- odezwała się po chwili. Osunęła się na podłogę.
-Co teraz zrobimy?-zapytałem kucajac przy niej
-Nie wiem- znowu płakała-O co on cię jeszcze prosił? Powiedz mi- wzięła mnie za rękę .
-Chciał abym znalazł jego zabójce. Wtedy będzie mógł odejść na zawsze
-Znalazłeś? O co jeszcze? Powiedz mi wszystko
Tak znalazłem. To Justin. Prosił jeszcze abym cię chronił przed nim oraz Debbi.-po tych słowach wstałem i podszedłem do okna
-Jezu trzeba iść na policje
-Nie on to sam załatwi.-Odwróciłem się nagle
-Jak?-.Podniosła​ się podchodząc do mnie
-Nie wiem. Nie mam pojęcia
-Zaopiekujesz się nami?
- Jeśli tylko zechcesz....-spo​jrzałem na nią zeszklonymi oczami
-Tylko nie płacz bo ja będę- objęła moją szyję
Lekko się uśmiechąłlem i spojrzałem w jej głębokie oczy
Ona za to patrzyła na mnie
W tej pozycji tkwiliśmy dobre kilkanascie minut. Delikatnie objąłem jej twarz.
Ona posłała mi czuły uśmiech.
Bez zastanowienia musnąłem jej usta. I czekałem na reakcje.
Ona zamknęła oczy dając znak że chce więcej. Powtórnie położyłem dane wargi na jej.
Odsunąłem się momentalnie od dziewczyny
-Co się stało?- patrzyła na mnie zaskoczona.
-Niall przyszedł-powiedziałem niepewnie
-Ah- spuściła głowę i poszła do salonu.
-Cześć, sorry że przeszkodziłem- powiedział od razu
-To twój dom. I to ja przepraszam nie pomyślałem -mówiąc to przecierałem blad ściereczką
-Przestań. Mnie już nie ma. Słyszałeś co ci powiedziała? Ja bym się cieszył .
Lekko się uśmiechnąłem.
-Ale gdy usłyszała że jesteś to uciekła.
-A jakbyś się czuł całując dziewczynę przy swojej żonie. Do niej dopiero dochodzi że zamiast mnie ma ciebie.
-Tak wiem. Przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie cholera! Grr wkurzasz mnie. Ja mu swoją żonę oddaje a ten mnie przeprasza
Na te słowa się roześmiałem. -Jesteś prawdziwym przyjacielem.
-Nawzajem- poczułem klepanie po plecach
-Co cię sprowadza? -spytałem po chwili
-Chciałem ci powiedzieć że trochę go nastraszyłem
-Co? nie zrobiłeś mu krzywdy? -lekko sie przestraszyłem
-Nie
-Uff-odetchnąłem​ z ulgą
-Dobra. Mam dla ciebie normalnie misję- słyszałem cichy śmiech
-Juz sie boje.
-Musisz odwieźć Debby do przedszkola a popołudniu iść na przedstawienie w którym gra główną rolę .
-Haha jasne nie ma sprawy. To będzie dla mnie przyjemność
-No to zbierajcie się. Przyjdę jutro wieczorem.
-Czekam. Ej a teraz gdzie idziesz?-zapytałem
-Do parku.
-Może was zostawie z Amandą -zaproponowałem
-Harry jeszcze będę miał okazję. Jeszcze będę ...- powtórzył i chyba wyszedł
Zmartwiłem się nie wiedziałem co zamierza. A jeśli odejdzie bez pozegnania ze mna nie daruje sobie tego.
Ale Niall taki nie jest. On nie. Nie zrobi tego. Lekko uspokojony zrobiłem śniadanie i zanioslem na stół .
Zawołałem dziewczyny i zasiadliśmy do jedzienia
Później ja posprzątałem a Amy poszła ubrać Debby. Dziewczynka ubrana w niebieską sukienkę i uczesana w warkoczyki przybiegła do salonu przytulając się do mnie
-Zasłóżyłem-pyta​jąc podniosłem ją i pocałowałem w czoło
-Tak. Kocham cię wujku- uśmiechnęła się-Dzięki tobie mamusia nie płacze.
Nic nie mówiąc uśmiechnąłem się do niej i podszedłem do Amandy.
-Gotowa?-zapytalłem
-Tak. Już idziemy- wzięła torebkę i opuściliśmy dom kierując się do przedszkola
~~•~~
Dotarłem do parku. Śledząc przy tym mojego oprawcę.
Chodził spięty w tę i z powrotem. Siedziałem tam długo.
Znowu go popchnąłem. Zaczął uderzać pięściami w przestrzeń kiedy ja go kopałem. Pociągnąłem go na ulicę wpychając pod jedno z aut
To był jego koniec a zarazem mój.

3 komentarze:

  1. Wow
    Super rozdział, nie mogę się już doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu, ten rozdział jest taki piękny, że prawie cały przepłakałam.
    Uwielbiam sposób w jaki opisujesz to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow *.* Muszę przyznać, że na początku miałam łzy w oczach... Już nie mogę doczekać się następnego : )

    OdpowiedzUsuń